Witam, witam i o zdrowie pytam. Wiem że w tym rozdziale trochę udziecinniłam Ginny, mam nadzieje że mi to wybaczycie.
Sorry że tak długo to trwało
miłego czytania :*
Lena
P.S to nie jest ta zemsta którą Ala zapowiadała
--------------------------
Dzisiaj rano obudziłam się dziwnie wcześnie spojrzałam na kalendarz który to dzisiaj, a no tak dzisiaj jest 1 września. Pobiegłam szybko do toalety wzięłam błyskawiczny prysznic pobiegłam do pokoju założyłam ubrania które sobie wczoraj naszykowałam. Była to luźna żółta bluzka z żółtym rękawem i kolorowa spódnica.
Wybiegłam z pokoju i zaczęłam wrzeszczeć:
- Wstawać Hogwart czeka, wstawać!!!! - Wpadłam do pokoju Georga i Freda i zaczęłam po nich skakać wrzeszcząc:
- Chłopaki, wstawać!
- C-c-o się dzieje? - Spytał zaspanym głosem George.
- Do Hogwartu marsz.
- Opanuj się dziewczyno chcemy spać - rzucił poduszkę we mnie. Na szczęście się schyliłam.
Szczęśliwa pobiegłam do Rona. Było tam tak ciemno pewnie ma zasłonięte zasłony.
- Nie, Hermiona nie może się dowiedzieć - powiedział przez sen Ronald.
Podeszłam do okna i gwałtownie odsłoniłam zasłonę słabe promienie słońca wpadły do pokoju. Czarne dotąd ściany zaczęły przybierać kolorów plakaty na ścianach miały już kształty, po chwili cały pokój miał już właściwe kolory. Nawet blada twarz Rona zaróżowiła się.
- Hermiona, kocham cię! - Z takim okrzykiem obudził się mój braciszek. Wybuchłam śmiechem co obudziło Pottera.
- Co się dzieje Ginny? - Zapytał zaspany
- Jedziemy do Hogwartu. - Powiedziałam i wyszłam w pokoju. Zeszłam na dół mama już krzątała się w kuchni.
- Witaj mamo - powiedziałam z wielkim uśmiechem.
- Witaj Ginny, widzę że masz idealny humor.
- Tak jest mamo, co dzisiaj na śniadanie?
- Omlet - powiedziała francuskim akcentem. Nagle z dołu przywlekli się Fred i George wyraźnie zaspani.
- Czyli moja poranna pobudka zadziałała - stwierdziłam zadowolona w myślach.
- Już myślałam że będę musiała do was iść żeby was obudzić, a tu taka miła niespodzianka.
- Tak, bo Ginny zafundowała nam już niezapomnianą pobudkę - spojrzał na mnie wilkiem.
- W takim razie usiądźcie. - Po chwili zeszli Ron i Harry. Mniej zaspani, ale i tak ciskali we mnie gromami.
- Jak się spało? - Zapytała mama.
- Sen był przyjemny tylko pobudka nieco gorsza - spojrzał na mnie.
- To nic, po nas skakała.
- A nam odsłoniła zasłony.
- Witam - powiedziała Hermiona. No tak, zapomniałam ją obudzić.
- A tobie co zrobiła?
- Kto? Ginny? Nic.
- No dobra czas się zbierać dzieci! - Zaświergotała Mama.
- Idziemy już, idziemy. - Odpowiedziałam wpychając sobie do buzi ostatnią kanapkę. Wstaliśmy i z trudem zapakowaliśmy się do samochodu. Nienawidzę nim jeździć. Oczywiście nie obuło się bez pożegnania typu "dużo jedz, dobrze się ucz, nie sprawiaj kłopotów". Gdy pociąg ruszył poszłam szukać wolnego przedziału. Nagle zobaczyłam Lune. Dziewczyna siedziała sobie wygodnie na siedzeniu i czytała żonglera. Weszłam po cichu i zasłoniłam jej oczy.
- Zgadnij kto to - powiedziałam. Odwróciła się.
- Ginny - krzykneła i mocno mnie przytuliła.
- Dusisz mnie - chrypnęłam.
- Przepraszam, a gdzie masz Fivie i jak jej było... a Jenny
- Właśnie nie wiem gdzieś poszły - usiadłyśmy. Zaczęłyśmy gadać o wszystkim i o niczym gdy zobaczyłam Nevila też go przytuliłam. Trzymał on jakąś roślinę. Usiadł naprzeciwko nas i zaczął gadać o jakiś roślinach. Po chwili do naszego przedziału wszedł Hermiona Ron i Harry. - Wdech, wydech, wdech, wydech... - pomyślałam
- Hej siostra, a nie przywitasz się? - Zapytał mój brat.
- Widziałam się z wami zaledwie 30 min. temu.
- Ron musimy iść na spotkanie prefektów - spojrzałam na Harry'ego zaciskał pięści. Dotknęłam jego ręki on spojrzał się na mnie ciepło. Ja się zarumieniłam co idealnie kontrastowało z moimi włosami rudymi włosami. Po pewnym czasie się zasnęłam miałam dziwny sen.
Byłam przed jakimś domem. Weszłam do środka usłyszałam dwoje ludzi i śmiejące się dziecko. Podeszłam bliżej. Stała tam piękna rudowłosa kobieta i mężczyzna o czarnych włosach. Kogoś mi przypominał tylko nie wiedziałam kogo, na dywaniku siedział maleńki chłopczyk miał morze z roczek. Mężczyzna machał różdżka z której wylatywały kolorowe iskry. Malec śmiał się. Usiadłam na fotelu najwidoczniej mnie nie widzieli. Dorośli zaczęli rozmawiać:
-Lily musisz mnie wreszcie posłuchać musimy się stond wyprowadzić, Voldemort może wreszcie po nas przyjść.
-Nie martw się James mamy przyjaciół nie jesteśmy sami.
-Skoro tak mówisz - nagle ktoś mocno walną drzwi oboje zerwali się na nogi malec przestał się śmiać.
- Weź małego na górę.
- Ale...
-Już!!!!!-poszłam na góre razem z Lily. Kobieta połorzyła chłopczyka w łużeczku i wyszeptała coś do niego usłyszałam krzyk. Ona też go usłyszała zerwała się na równe nogi. Gdy drzwi wyrwały się z zawiasów a w nich stanął on. Voldemort. Zaśmiał się i powiedział
- Odsuń się to nie zrobie ci nic złego.
- Zabij mnie, jego zostaw.
- Sama tego chciałaś głupia dziewczyno Avada Kedavra!!!! - krzyknął
- Nie krzyknęłam, ale było już za pźno Lily leżała martwa na ziemi i sen się skończył.
-------------------------------
I tyle wam powiem :)
miłego czekania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz