wtorek, 12 listopada 2013

:(

Witajcie kochani niestety muszę zawiesić bloga, ponieważ nic już dawno nie pisałam, a w szkole tyle nauki i do tego mam w tym roku szkolnym bardzo ważny test :( 
Maja i Lena
miłego czytania

sobota, 14 września 2013

18.Sen

Witam, witam i o zdrowie pytam. Wiem że w tym rozdziale trochę udziecinniłam Ginny, mam nadzieje że mi to wybaczycie.
Sorry że tak długo to trwało


miłego czytania :*
Lena
P.S to nie jest ta zemsta którą Ala zapowiadała
--------------------------
Dzisiaj rano obudziłam się dziwnie wcześnie spojrzałam na kalendarz który to dzisiaj, a no tak dzisiaj jest 1 września. Pobiegłam szybko do toalety wzięłam błyskawiczny prysznic pobiegłam do pokoju założyłam ubrania które sobie wczoraj naszykowałam. Była to luźna żółta bluzka z żółtym rękawem i kolorowa spódnica.
Wybiegłam z pokoju i zaczęłam wrzeszczeć:
- Wstawać Hogwart czeka, wstawać!!!! - Wpadłam do pokoju Georga i Freda i zaczęłam po nich skakać wrzeszcząc:
- Chłopaki, wstawać!
- C-c-o się dzieje? - Spytał zaspanym głosem George.
- Do Hogwartu marsz.
- Opanuj się dziewczyno chcemy spać - rzucił poduszkę we mnie. Na szczęście się schyliłam.
Szczęśliwa pobiegłam do Rona. Było tam tak ciemno pewnie ma zasłonięte zasłony.
- Nie, Hermiona nie może się dowiedzieć - powiedział przez sen Ronald.
Podeszłam do okna i gwałtownie odsłoniłam zasłonę słabe promienie słońca wpadły do pokoju. Czarne dotąściany zaczęły przybierać kolorów plakaty na ścianach miały już kształty, po chwili cały pokój miał już właściwe kolory. Nawet blada twarz Rona zaróżowiła się.
- Hermiona, kocham cię! - Z takim okrzykiem obudził się mój braciszek. Wybuchłam śmiechem co obudziło Pottera.
- Co się dzieje Ginny? - Zapytał zaspany
- Jedziemy do Hogwartu. - Powiedziałam i wyszłam w pokoju. Zeszłam na dół mama już krzątała się w kuchni.
- Witaj mamo - powiedziałam z wielkim uśmiechem.
- Witaj Ginny, widzę że masz idealny humor.
- Tak jest mamo, co dzisiaj na śniadanie?
- Omlet - powiedziała  francuskim akcentem. Nagle z dołu przywlekli się Fred i George wyraźnie zaspani.
- Czyli moja poranna pobudka zadziałała - stwierdziłam zadowolona w myślach.
- Już myślałam że będę musiała do was iść żeby was obudzić, a tu taka miła niespodzianka.
- Tak, bo Ginny zafundowała nam już niezapomnianą pobudkę - spojrzał na mnie wilkiem.
- W takim razie usiądźcie. - Po chwili zeszli Ron i Harry. Mniej zaspani, ale i tak ciskali we mnie gromami.
- Jak się spało? - Zapytała mama.
- Sen był przyjemny tylko pobudka nieco gorsza - spojrzał na mnie.
- To nic, po nas skakała.
- A nam odsłoniła zasłony.
- Witam - powiedziała Hermiona. No tak, zapomniałam ją obudzić.
- A tobie co zrobiła?
- Kto? Ginny? Nic.
- No dobra czas się zbierać dzieci! - Zaświergotała Mama.
Idziemy już, idziemy. - Odpowiedziałam wpychając sobie do buzi ostatnią kanapkę. Wstaliśmy i z trudem zapakowaliśmy się do samochodu. Nienawidzę nim jeździć. Oczywiście nie obuło się bez pożegnania typu "dużo jedz, dobrze się ucz, nie sprawiaj kłopotów". Gdy pociąg ruszył poszłam szukać wolnego przedziału. Nagle zobaczyłam Lune. Dziewczyna siedziała sobie wygodnie na siedzeniu i czytałżonglera. Weszłam po cichu i zasłoniłam jej oczy.
- Zgadnij kto to - powiedziałam. Odwróciła się.
- Ginny - krzykneła i mocno mnie przytuliła. 
- Dusisz mnie - chrypnęłam.
- Przepraszam, a gdzie masz Fivie i jak jej było... a Jenny 
- Właśnie nie wiem gdzieś poszły - usiadłyśmy. Zaczęłyśmy gadać o wszystkim i o niczym gdy zobaczyłam Nevila też go przytuliłam. Trzymał on jakąś roślinę. Usiadł naprzeciwko nas i zaczął gadać o jakiś roślinach. Po chwili do naszego przedziału wszedł Hermiona Ron i Harry. - Wdech, wydech, wdech, wydech... - pomyślałam
- Hej siostra, a nie przywitasz się? - Zapytał mój brat.
- Widziałam się z wami zaledwie 30 min. temu.
- Ron musimy iść na spotkanie prefektów - spojrzałam na Harry'ego zaciskał pięści. Dotknęłam jego ręki on spojrzał się na mnie ciepło. Ja się zarumieniłam co idealnie kontrastowało z moimi włosami rudymi włosami. Po pewnym czasie się zasnęłam miałam dziwny sen. 
Byłam przed jakimś domem. Weszłam do środka usłyszałam dwoje ludzi i śmiejące się dziecko. Podeszłam bliżej. Stała tam piękna rudowłosa kobieta i mężczyzna o czarnych włosach. Kogoś mi przypominał tylko nie wiedziałam kogo, na dywaniku siedział maleńki chłopczyk miał morze z roczek. Mężczyzna machał różdżka z której wylatywały kolorowe iskry. Malec śmiał się. Usiadłam na fotelu najwidoczniej mnie nie widzieli. Dorośli zaczęli rozmawiać:
-Lily musisz mnie wreszcie posłuchać musimy się stond wyprowadzić, Voldemort może wreszcie po nas przyjść.
-Nie martw się James mamy przyjaciół nie jesteśmy sami.
-Skoro tak mówisz - nagle ktoś mocno walną drzwi oboje zerwali się na nogi malec przestał się śmiać.
- Weź małego na górę.
- Ale...
-Już!!!!!-poszłam na góre razem z Lily. Kobieta połorzyła chłopczyka w łużeczku i wyszeptała coś do niego usłyszałam krzyk. Ona też go usłyszała zerwała się na równe nogi. Gdy drzwi wyrwały się z zawiasów a w nich stanął on. Voldemort. Zaśmiał się i powiedział
- Odsuń się to nie zrobie ci nic złego.
- Zabij mnie, jego zostaw.
- Sama tego chciałaś głupia dziewczyno Avada Kedavra!!!! - krzyknął
- Nie krzyknęłam, ale było już za pźno Lily leżała martwa na ziemi i sen się skończył.
-------------------------------
I tyle wam powiem :)
miłego czekania

czwartek, 5 września 2013

Odchodzę :(

Niestety moja działalność na blogu była bardzo mała, a raczej prawie jej nie było dlatego odchodzę. Po prostu 100 % angażuje się w mojego bloga i na tego nie mam czasu. Z resztą uważam, że trzy osoby piszące bloga to jednak za dużo i trudno jest się nam porozumieć.
Mam nadzieję, że Lena i Maja będą miały bardzo dużo czytelników i komentujących.
Zapraszam jeszcze na moje blogi, gdzie będziecie mogli mnie znaleźć: Historia Lily i Jamesa i Heroes New Adventure.
Ala

sobota, 17 sierpnia 2013

Wszystkiego najlepszego!!!!!

to tak poza historią o Ginny, ale chciałabym złożyć życzenia mojej mamie ponieważ dzisiaj ma urodziny. Chcę jej podziękować za to że mnie mobilizuje do tego żebym napisała kolejny rozdział i za to że mnie kocha i pomaga mi w trudnych sytuacjach.
Więc dzisiaj składam Ci najserdeczniejsze życzenia z okazji twoich urodzin.
Wszystkiego najlepszego mamo!!!!!
Lena :*
Ginny Potter i Lily Luna Potter

niedziela, 14 lipca 2013

WAKACJE

Są wakacje więc nie oczekujcie od nas regularnego dodawania rozdziałów. Odpoczywamy przecież od szkoły w domach lub wyjeżdżamy, a my także. Nie wiemy kiedy pojawi się następny rozdział, ponieważ żeby go napisać musimy się skontaktować. Przepraszamy :(
No, ale wy nie czekajcie ze zdenerwowaniem, tylko korzystajcie z wolnych chwili!
Ala, Lena i Maja

wtorek, 2 lipca 2013

17. "Upite" po imprezie


Nareszcie możecie przeczytać następny rozdział napisany przeze mnie! Ostatni to był chyba "Zakon Feniksa 1/3". Tak to tylko doradzałam dziewczynom. Ale jak się prowadzi drugiego bloga to ma się mniej czasu.

Zapraszam do czytania i komentowania!

Ala

----------------------------

Obudziłam się w dziwnej pozie. Leżałam z głową pod łóżkiem. Hermiona spała w szafie (!!!). Fivia i tak nas wszystkie pokonała. Spała na szafie, a głowa jej zwisała w dół. Co się stało, że w takich pozach zasnęłyśmy? Założę się, że to sprawka Freda i Georga. Wzięłam pierwsze lepsze opakowanie po cukierkach i przeczytałam "smak":

Cukierki "upijające". Już po jednym oderwiesz się od problemów i zaszalejesz, nie pamiętając później tego!

Nie odpowiadamy za nie przyjemne skutki!!!

Zabiję ich! Dobrze, że przed imprezą mama założyła nam zaklęcie uciszające, żebyśmy nie przeszkadzały innym domownikom. Fivia zaczęła się budzić. Już chciałam krzyknąć jej by uważała, ale ona podniosła z trudem głowę i walnęła się o sufit. Straciła równowagę i runęła w dół na poduszki. Obok Hermiona w szafie obudziła się od huku upadającego ciała Fivii.

- Co się dzieje? - Spytała moja przyjaciółka. Podałam jej do przeczytania opis cukierków.

- Fu*k. Zabiję ich za mój upadek z szafy.

- Czemu ja jestem w szafie? - Spytała zdezorientowana Hermiona.

- Przeczytaj to. - I Fivia poda jej opakowanie.

- Mają szczęście, że poza Hogwartem nie możemy używać różdżek.

- Ale potem się zemścimy, co nie?

- Jasne! - Odpowiedziały jednocześnie.

- Ale teraz udawajmy, że nic się nie stało. Powiedzmy, że to opakowanie cukierków przypadkiem ominęłyśmy. Teraz musimy posprzątać.

Do kosza wyrzuciłyśmy papierki po słodyczach i puste butelki. Poskładałyśmy i pochowałyśmy porozwalane ubrania. Znalazłam bokserki z inicjałami H. P., na co zaczęłyśmy się śmiać. Znalazłyśmy mnóstwo karteczek z napisanymi zadaniami. Przeczytałam na głos parę:

- "Zatańcz na stole", "Zrób piramidę z plastikowych kubków i następnie nalej do każdego CocaColę" to wyjaśnia brudną i klejącą podłogę - dodałam - "Włóż do buzi jak najwięcej żelków". - Zakończyłam. Karteczkę z napisem "Niezauważalnie przenieś się do pokoju twojego ukochanego i przynieś jego bokserki." zachowałam dla siebie.

- Przynajmniej się wybawiłyśmy. - Stwierdziła Hermiona. Gdy wszystko błyszczało zaczęłyśmy siebie doprowadzać do porządku. Ja poszłam do łazienki na dole, a Fivia na górze. Hermiona powiedziała, że pójdzie po którejś z nas. Wzięłam długi prysznic by zmyć całkowicie z siebie zeschniętą CocaColę oraz inne rzeczy, których nazw nie będę wymieniać. Założyłam dżinsowe krótkie spodenki i białą bokserkę. Wysuszone włosy związałam w kucyka. Usta pomalowałam błyszczykiem. Nie musiałam korzystać z masy kremu by zakryć dołu pod oczami, ponieważ mam specjalnie kupiła takie tabletki gdy tata pracował do późna. Po mnie łazienkę zajęła Hermiona. Gdy wszystkie w trójkę zeszłyśmy na dół wszyscy siedzieli już przy stole.

- Myślałam, że po takiej imprezie wstaniecie około 12, a jest 9. - Powiedziała mama. Co się jej stało? Zwykle jest przeciwko takim imprezom i każe nam wcześnie wstawać. Nagle mnie olśniło: chce zrobić dobre wrażenie na Fivii. To całkowicie w jej stylu.

- Hmmm, było bardzo fajnie. Wyspałyśmy się, nie było niczego nadzwyczajnego. - Powiedziałam udając, że nie było sprawy z cukierkami moich braci.

- To dobr...

- Na pewno nie było żadnych niespodzianek? - Przerwał mamie Fred.

- Nie przerywaj mi Fred!

- Jestem George! - Spróbował nabrać naszą rodzicielkę Fred.

- Nie nabierzesz mnie FRED!

- To jak Ginny?

- Hmm, nie, nie było niczego takiego. A czemu pytasz?

- Aaa... - Zmieszał się trochę - po prostu.

- Dobra, dobra, może coś zjemy, co? Jestem strasznie głodna! - Zmieniła temat Fivia.

- O! Ja też!

- Zrobiłam jajecznicę. Może być? - Spytała mama.

- Oczywiście!

Zjedliśmy wszyscy śniadanie normalnie rozmawiając, tylko bliźniacy cały czas sobie szeptali i rzucali ukradkowe spojrzenia w naszą stronę. My oczywiście udawałyśmy, że tego nie widzimy. Ron i Harry zaproponowali towarzyską grę w Quidditcha. Wszyscy wyrazili aprobatę.

Podzieliliśmy się na składy: Fred, Ron i ja kontra George, Harry i Fivia, która jako tako umie grać. Ustaliliśmy, że gramy bez tłuczków. Mój starszy brat był na obronie, Fred ścigającym, a ja ścigającym i szukającym. W drużynie przeciwnej Fivia była obrońcą, George i Harry ścigającymi i Harry także był szukającym. Tata wyczarował nam na łące prowizoryczne słupki. Hermiona miała być sędziom, ponieważ nie lubiła latać. Mojej drużynie szło o wiele lepiej z kaflem. Graliśmy godzinę, a znicza nie było. Może dlatego, że Harry musiał się skupić na grze ścigającego, a nie szukania znicza, ponieważ głównie starał się go dostrzeć to George teoretycznie prawie grał sam. Ja prawie w ogóle nie starałam się złapać znicza i po prostu jak bym go zauważyła to okej, a jak nie to nie. Gdy po tej godzinie było 170 do 20 Harry’emu udało się złapać małą, złotą piłeczkę. Był remis, którym żadna z drużyn nie była zadowolona. Trudno. Nie chciało się nam robić rewanżu. Poszliśmy w siódemkę ruszyliśmy do pokoju Rona i tam zagraliśmy w Eksplodującego Durnia. Mama zawołała nas później na obiad. Potem przyjechał tata Fivii. Podziękowała mojej mamie za gościnę, pożegnała się i deportowała do swojego domu. Hermiona i ja pogadałyśmy o następnym roku szkolnym w Hogwarcie i innych babskich sprawach. Tak uleciał mi cały dzień.
 
--------------------------------
 
Rozdział nie najdłuższy, ale jestem z niego zadowolona.
Zapraszam do komentowania!
Ala











 


niedziela, 30 czerwca 2013

16.Michael Corner



Witam  w wakacje wypoczęci? Ten rozdział dedykuje Galowi Anonimowi, który jako pierwszy skrytykował nasz blog. Bardzo Ci dziękujemy, dzięki takim osobom ten blog będzie lepszy. Jeszcze raz dzięki. Notka dosyć długa, w porównaniu do innych, mam nadzieję że się wszystkim spodoba.

czytacie=komentujecie

Lena

-----------------------

- Ginny, ubieraj się już czas na nas - zawołała mama. Dzisiaj pozwoliła mi iść razem z nią na Pokątną. Ron z okazji zostania Prefektem zażyczył sobie nową miotłę. Szczęściarz. Umówiłam się z Fivią w kawiarni, ma mi coś powiedzieć. Ciekawe co.

- Chwila - zawołałam. Założyłam białą bluzkę, kwiaciastą spódnicę do 3/4 ud i kremową marynarkę. Włosy rozczesałam i związałam w luźnego warkocza. Weszłam do toalety pomalowałam usta błyszczykiem, a rzęsy przeleciałam tuszem.

- Długo jeszcze? - Zawołała mama

- Już idę - odpowiedziałam zeszłam na dół. Hermiona już tam była, ona też idzie wyglądała całkiem ładnie. Miała rozpuszczone włosy kasztanową koszulkę i dżinsy rurki. Spojrzałam na Rona który patrzył na nią jak zaczarowany. Prawie wybuchłam śmiechem. Harry też zszedł miał na sobie czerwoną koszulkę i niebieskie dresy. Tak fajnie wyglądał. On, Ron i bliźniacy zostają. Tata nas odwozi, niestety proszek Fiu nam się skończył. Weszłyśmy do auta. Gdy już byliśmy na Pokątnej spojrzałam na zegarek, była godzina 14:00 z Fivią umówiłam się o 15:00 miałam jeszcze 1 godzinę, idealnie aby zrobić zakupy. Najpierw weszliśmy do Esów i Floresów. Kupiliśmy potrzebne książki. Później ruszyliśmy do apteki, odwiedziliśmy Olivandera, który bardzo się ucieszył z naszej wizyty. Zanim się spostrzegłam była 14:50 spytałam mamy czy mogę iść do kawiarni. Zgodziła się. Szybko pobiegłam (na tyle ile pozwalała mi spódnica). Zobaczyłam Fivię, siedziała przy stoliku i pałaszowała lody, co chwile się rozglądała . Obok niej siedział wysoki chłopak,  który był bardzo przystojny. Pomachałam do niej, zobaczyła mnie pobiegła do mnie. Wyściskałyśmy się. Tak się za nią stęskniłam. Podeszłyśmy do stolika, a chłopak wstał

- Ginny to jest Michael Corner. Michael to jest Ginny Weasley.  - Uścisnął mi rękę - Nie miał gdzie usiąść, a ja siedziałam sama więc się do mnie przyłączył. Trochę porozmawialiśmy.

- Witaj. Fivia mi wiele o tobie mówiła - powiedział jego głęboki głos. Zarumieniłam się.

- Ach pewnie same złe rzeczy - powiedziałam. - Fivia, jak tam było w Polsce? - Zaczęła opowiadać, że jest pięknie i nawet nauczyła się trochę tego języka. Powiedziała coś dziwnego i szeleszczącego twierdząc, że to „cześć”. Trochę się pośmiałyśmy, ciągle czułam na sobie wzrok Michaela i znowu się zarumieniłam . Głupie rumieńce! Fivia to zauważyła spojrzała na rękę na której nie było zegarka.

- O jak późno się robi to ja już muszę lecieć - powiedziała.

- Rzeczywiście, ja też. Odprowadzę cię, dobra? - Słowo „dobra” wyraźnie zaakcentowałam.

- Ok.

- No to na razie Michael - powiedziałam.

- Pa Ginny - odpowiedział i pocałował mnie w rękę, na co ponownie się zarumieniłam. Zachował się jak prawdziwy dżentelmen, moi bracia NIGDY by czegoś takiego nie zrobili. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, ona patrzyła wymownie w niebo.

- No... ten... to... pa... Michael - za jąkałam się. Ostatnio tak się jąkałam 4 lata temu, w pierwszej klasie kiedy Harry był blisko. Czy ja aby się nie zakochałam. Nie to nie możliwe, jeśli już to zauroczyłam jego wyglądem i dżentelmeńską postawą.

- Tak to do widzenia pa - i odszedł.

- Fiu fiu, on chyba się w tobie zabujał. - Zaśmiała się moja Best Friend.

- Wydaje ci się – powiedziałam. - To idziemy?

- Jasne.

***

Do domu weszłam trochę speszona, mimo, że nikt nie wiedział o moim nowym znajomym. Muszę o tym komuś powiedzieć. Hermiona, ona na pewno nikomu nie powie, a poza tym ja ufam jej. Podeszłam do niej.

- Hermiono, pozwól na chwilę - pobiegłam do mojego pokoju przebrałam się w coś wygodnego i rozpuściłam włosy. Wtedy weszła ona usiadła na swoim łóżku.

- To o co chodzi? - Spytała.

- Czy mogę ci zaufać? - Zapytałam.

- Oczywiście. Jesteś dla mnie jak siostra.

- No to ja możliwe, prawdopodobnie, chyba...

- Tak? - Zapytała zniecierpliwiona.

- Dobra powiem to wprost: jasięchybazakochałam

- Co?

- No... Chyba się zakochałam... - Powiedziałam cicho. - Albo zauroczyłam.  - Dodałam szybko.

- Tak, to cudownie-odeszła do mnie i mnie przytuliła, pewnie pamiętała jak to ona zakochała się w Wiktorze i tylko mnie o tym powiedziała.

- Co ty na to żebyśmy dzisiaj zrobiły sobie babski wieczór? - Zapytała się.

- I to mówi przyszła pani Prefekt? - Zaśmiałam się.

- A co Prefekt to tez człowiek. - Uśmiechnęła się .

- A mogę zaprosić Fivię? - Zapytałam.

- Jasne.

- Mamo, czy mogę zaprosić Fivię. - Krzyknęłam z góry.

- No dobrze, zaproś - powiedziała.

- Juhu - krzyknęłam jak małe dziecko.

- Nie krzycz tak bo się jeszcze rozmyśle. - Uśmiechnęła się.

Pobiegłam do pokoju tak przejęta, że się wywaliłam. Jeszcze słyszałam na dole głos Rona.

- A tej co się stało? – Spytał mój brat. Nie zwróciłam na niego uwagi. Myślałam tylko o tym aby wysłać zaproszenie Fivii.
Droga Fivio
Wiem że dzisiaj się widziałyśmy, ale zapraszam cię do
mojego domu na nocowankę. Będzie też Hermiona.
Mam nadzieje że się zjawisz.
Ginny

Pobiegłam po świnkę i wysłałam list. Pobiegłam do Hermiony, która czytała jakąś książkę.

- Załatwione, Fivia jest zaproszona.

- To jeszcze coś słodkiego - powiedziała.

- A no tak to już biegnę - poszłam do pokoju Freda i Georga na drzwiach wisiała tabliczka z napisem „Wchodzisz na własne ryzyko” zapukałam usłyszałam brzdęk czegoś. Co oni tam robią? Otworzył mi George.

- Czego chcesz siostrzyczko? - Zapytał.

- Trochę słodyczy - powiedziałam znudzonym głosem.

- A po co.

- Bo Fivia przyjeżdża.

- A co jeśli ci nie damy?

- To powiem mamie że znowu coś robicie, a jeśli się nie mylę to eliksir Amortęcji.

- Skąd wiesz? – Zapytał zaskoczony.

- Wszędzie poznam ten zapach, to jak?

- Dobra, dobra już daję skarżypyto - pokazałam mu język. Do pokoju szłam obładowana słodyczami. Kiedy weszłam do pokoju Hermiona już była na ostatniej stronie książki. W oknie stała świnka. Położyłam mój dobytek na łózko i podbiegłam do okna, wzięłam list, był od Fivii:

Droga Ginny
oczywiście że przyjadę z wielką chęcią poznam też Hermionę.
No to pa za chwilę.
Fivia

Usłyszałam suchy trzask. To pewnie Fivia się deportowała razem ze swoim rodzicem. Poszłam przed dom stała tam właśnie żegnała się ze swoim tatą. Podeszłam i się przywitałam. Wzięłam ją za rękę i pobiegłyśmy do pokoju.  Hermina rozczesywała włosy wstała i się przedstawiła

- Obiad - zawołała mama. Zeszłyśmy na dół. Już tam byli wszyscy. Fivia usiadła obok mnie jeszcze nigdy nie była w moim domu, pewnie czuła się nieswojo widząc jak liczna jest nasza rodzina. Gdy zjedliśmy obiad, Fivia wzięła mnie na bok.

- To jest cała twoja rodzina?

- No jeszcze jest Charlie i Bill.

- Że WHAT???

- To co słyszałaś.

Pobiegłyśmy do mojego pokoju usiadłyśmy na łózko.

- Miła jest ta Hermiona - powiedziała.

- I to bardzo.

-  Ale nie tak miła jak ja prawda??????

- Taaa jasne. – Powiedziałam ironicznie.

- Ej! - Rzuciła się na mnie i zaczęła mnie łaskotać śmiałam się w wniebogłosy.

- Przestań.

- Przysięgasz że to ja jestem najmilsza.

- Przysięgam!!! - krzyknęłam przestała mnie łaskotać.

Później to tak jakoś zleciało że nagle zrobił się wieczór i trzeba było zacząć imprezę która trwała do 3:00 nad ranem. Chyba...

czwartek, 27 czerwca 2013

15.Niespodzianka





Wszyyystkich niecierpliwych bardzo przepraszamy. Mam nadzieję że długość odpowiada.
  Maja
***
- Ginny! Pobudka!
- Gdzie się tak spieszymy? - zapytałam zaspana.
- Harry wygrał rozprawę, a ja dostałam pozwolenie na wyjazd.
- Come on! Jes, jes jes. - wyskoczyłam natychmiast z łóżka.
- Ginerwo Weasley, jak ty się wyrażasz.?
- A tak mi się wyrwało.
- W ciągu godziny masz zjeść śniadanie, spakować się, postawić bagaże pod drzwiami i tam czekać.
***
- Kochana Nora! - wykrzyknęła mama strzykając kościami po długiej podróży.
- Bez żadnych pań Black.
- Kochaneczki, rozpakujcie się. Coś jeszcze miałam powiedzieć...
- Pani chciała powiedzieć jak śpimy.
- Skąd wiedziałaś?
- Mamo - jęknęłam
- Dobrze, już. Hermiono  ty śpisz z Ginny w jej pakoju...
- ok
- ...Harry u bliźniaków a Ron u siebie. Zadowoleni?
- Moooże być - ziewnęłam.
- O 15 obiad. Nie spóźnić mi się.
Rozeszliśmy się według rozkładu. Otworzyłam drzwi mojego cudownego pokoju. Moją buzię jak i cały pokój zalewał ciepły słoneczny blask. Przebiegłam po mięciutkim dywanie i uchyliłam okno. Niewiedząc co najpierw przywitać rzuciłam się na moje łóżko. Takie bez sprężyn. Ogarnęłam się i rozejrzałam. Regał z książkami jest, kolekcja graczy Quidditcha jest.
- Ginny! Co ty tam robisz? - ojć.
- To co kazałaś.
- Trochę ciszej, dobrze? - pozostawiłam to pytanie bez odpowiedzi. Zaczęłam rozkładać ubrania. Po dwudziestu minutach ciężkiej pracy postanowiłam zajrzeć do Hermiony. Zapukałam.
- Proszę. - Weszłam, a dziewczyna podniosła głowę z nad książki do transmutacji z zeszłego roku.
- Już się rozpakowałaś?
- Nie mogłam. Ron zostawił swoje rzeczy w szafie.
- Co za głupek.
- Ginny, jak ty się wyrażasz?
- Nijak. Powinnaś mniej przebywać z moją mamą.
- Może pójdź po brata.
- Oczywiście jaśnie pani. - wyszłam zdenerwowana na dziewczynę nawet nie wiem za co. Drzwi były otwarte no oścież.
- Ron, Hermiona błaga cię o wyjęcie swoich ubrań z szafy.
- Co?!
- Nie powtórzę drugi raz. Idź do swojego pokoju. - Odwróciłam się na pięcie i wymaszerowałam nie wiedząc dlaczego jestem taka zdenerwowana.

***

- Ron z Hermioną! Na dół przepędzać gnomy z ogrodu. Za pół godziny schodzi reszta – zawołała mama. Mieliśmy właśnie poobiednią sjestę. Niewiedzieć czemu spojrzałam na kalendarz. Co tam się świeci na czerwono? Podeszłam bliżej. No jasne! Dwa dni temu były urodziny Harry’ego. Wyciągnęłam z pod szafy prezent. Malutką statuetkę przedstawiającą  Wiktora Kruma i poradnik do Quidditcha. Schowałam za plecami i pobiegłam na górę. Stuk! Stuk!
- Wejdź Ginny – skąd on mógł wiedzieć, że to ja.
- Harry, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – wystawiłam rękę z upominkiem. Już chciał go chwycić gdy zabrałam rękę z powrotem i zawołałam:
- Nie będzie tak łatwo! Złap mnie!
- Co? – zawołał z uśmiechem. Wybiegłam przez otwarte drzwi a on za mną. Skręciłam za dom i oparłam się o drzewo rosnące na środku ogródka. Podałam mu prezent i w jego uścisku pocałowałam w policzek. Życie jest piękne! Jednak cały ten urok przerwała mama:
- Dzieciaczki! Odgnamiać czas!

***
Kolejny tydzień wlókł się niemiłosiernie długo. Chłopcy ciągle gadali o poważnych, tajnych sprawach, Hermiona powtarzała lekcje a ja nudziłam się jak nigdy w życiu. Ożyło ono dopiero w poniedziałek, gdy przyjechali Fred i George. Była nawet wystarczająca liczba osób żebyśmy mogli grać w Quidditcha. Ja, Fred i Ron na Harry’ego, Hermionę i Georga. Przez dwa dni bawiliśmy się wspaniale…
„- Fred przynieś miotły! – wołał Ron
 - Poproś Georga, on to jest dopiero twardziel.
 - To ciebie poprosiła Tonks żebyś przeniósł szafę – wtórował George.
 - Bo bała się, że się po schodach nie wtoczę!
 - A ja postawiłem ją przed drzwiami, bo bym się w nich nie zmieścił.
 - Chłopcy, Harry już je przyniósł.
 - Co?! Szafy?
 - Nie głupolu! Miotły
 - Ha! Wiedziałem. To przez ciebie…
 - Przez ciebie ten chuderlak…” I tak dalej. Bliźniacy zawsze mają swoje plusy i minusy. Gra przebywała spokojniej, ale w wesołej atmosferze. W środę przyszła lista książek potrzebnych na ten rok:


Uczniowie czwartego roku powinni mieć:
Standardową księgę zaklęć (4 stopień)- Mirandy Goshawk
Historia Hogwartu- Katherin Machn
Eliksiry na zielono- Roya Dotteda
Podróże ze stworami- Gerdy McHowwa
Sennik (cz. 4)- Korna Luwry
Czarna magia Obrona- Gilberta Dlinkharda
Jak rozmawiać z Trollami- Susan Towler
Nikome światła- Bicka Drew


Mama obiecała nam, że pójdziemy w najbliższy czwartek. Czyli jutro. Nigdy nie była tak zdecydowana. Pewnie to dzięki Ronowi i Hermionie. Zostali mianowani prefektami Gryffindoru. Nikt z nas nie wie co strzeliło do głowy Dumbledorowi, że nie wybrał idealnego Harry’ego. Zasnęłam pewna że rano odznaki nie będzie.